Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Co jest obciachem, co odlotem, a co kochane i znienawidzone zarazem

Agnieszka Drzewiecka
Agnieszka Drzewiecka
Średniowieczne mury, jezioro w sercu miasta - to miejsca ważne, tym mieszkańcy się chwalą. Jednocześnie wstydzą się pijackiego otoczenia przy murach, boją się, że „stracą” jezioro.

Śmietankowe z wanilią, czekoladowe z prawdziwą czekoladą, i jagodowe lub porzeczkowe ze świeżych owoców - na wyjątkowych lodach od Alojzego Sroczyńskiego wychowało się kilka pokoleń strzelczan. To do jego cukierni kieruję pierwsze kroki w wędrówce po najbardziej odjazdowych i obciachowych miejscach w mieście.
Mistrz cukiernictwa własną recepturę lodów przygotował zaraz po szkole cukierniczej w Poznaniu, gdy w 1972 r. wrócił do Strzelec i otworzył kawiarnię w Rycerskiej. I od 43 lat robi lody głównie w tych trzech smakach. - Ludzie polubili nasze lody, bo zawsze były na samych naturalnych składnikach, bez żadnych proszków, chemii. Jajka, mleko, cukier, owoce. Raz zrobiłem kakaowe, dzieciakom nie pasowały, były za gorzkie. Innym razem z rodzynkami, ludzie wydłubywali palcami te rodzynki - mówi pan Alojzy. Od początku strzelczanie pokochali jego lody miłością gorącą. Przed „Rycerzem” ustawiały się kolejki. Kiedyś, jeszcze w latach 80., jeden chłopiec na wieść o tym, że lody się skończyły, został odwieziony do szpitala. Upadł cały siny przed kawiarnią, nie mógł złapać oddechu i zasłabł z nerwów.

Ci, co przed laty przychodzili do niego jako dzieci, dziś przychodzą na lody ze swoimi dziećmi. Teraz jednak już nie do Rycerskiej, a do cukierni „U Alka”, zaraz obok Baszty Więziennej.

Historia, pocałunki, no i wstyd niestety też
Baszta Więzienna to część całego zespołu średniowiecznych murów obronnych. Te historyczne fortyfikacje otaczające praktycznie niemal całe miasto robią wrażenie za każdym razem, gdy tam przyjeżdżam. Ale mieszkańcy znają je także z innej strony. Przy murach obronnych w wielu miejscach są sypiące się ze starości komórki i garaże. Głównie odwiedzają te miejsca ci, co chcą w plenerze opróżnić parę butelek albo obściskiwać się z dala od spojrzeń. - Mury są i zawsze były miejscem pierwszych pocałunków, pierwszego wypitego po kryjomu wina i męskich rozliczeń na pięści. Każdy w mieście wie, że mają ogromny potencjał turystyczny. Ale też chyba każdy, kto zabiera znajomych spoza Strzelec na spacer wokół murów, czuje wstyd. Od lat są zarośnięte i zaśmiecone - mówi mi strzelczanin po czterdziestce.

Serce ściskane żalem
Maszeruję nad jezioro Górne. Przez wiele lat młodzi mieli tam kultowe miejsce spotkań przy budynku zwanym „białym domkiem”. Budynek kilka lat temu wyburzono, postawiono wiatę, ale tradycja pozostała. W ciepłe wieczory schodzi się tam młodzież jak przed laty, na ogniska, kiełbaski, imprezki. Mieszkańcy lubią też uroczą, odnowioną niedawno w części (pojawił się polbruk) ścieżkę wokół jeziora, a szczególnie jej piękny fragment - brzozową aleję. Spotykam tam dwie koleżanki uprawiające nordic walking. Mówią, że nie podoba im się to, co się stało przez lata z jeziorem. Za komuny na plaży działała wypożyczalnia kajaków, z wieżyczki można było popisywać się skokami na główkę, a w jeziorze zażywać kąpieli. Dziś wieżyczki nie ma, pomost się rozpada. Jezioro, zanieczyszczane przez lata, było ostatnio rekultywowane, ale kąpać się w nim i tak nie można. - Dawniej to był nasz skarb, a teraz czujemy, jakbyśmy tracili jezioro. Aż żal serce ściska - mówi pani Natalia.

Żal serce ściska także w drodze powrotnej z plaży do centrum, idąc ul. Chrobrego. To przez wizualny bałagan, jaki tworzą pawilony handlowe po obu stronach ulicy. Z jednej strony pięć banków, z drugiej sklepy - a każdy z innej bajki. Jedne lśniące, inne kiczowate, jeszcze inne witryny się sypią. Gdyby ujednolicić ten ciąg pawilonów, mogłaby powstać ciekawa aleja handlowa, a tak mamy w samym centrum po prostu obciach.
Kiedyś żal ściskał serce także w okolicach rynku miejskiego. Był to wylany asfaltem obskurny plac z przaśnymi straganami. Dziś miasto ma elegancki rynek z historyczną nawierzchnią, kawiarenką. Gdy jest ciepło, ludzie lubią spędzać tu wieczory. Rynek stał się wizytówką Strzelec z prawdziwego zdarzenia, ale... zaraz, zaraz, co tam widzę na rogu?

Odjazd w wieży
Drzewko jest jeszcze małe, ale nic nie przeszkadza mu rosnąć na dachu częściowo spalonego budynku przy rynku, na rogu ul. Ludowej. Przez wiele lat działały tam dwa sklepy: tekstylny i spożywczy, czyli „u Koźlaka”. Odkąd kilka lat temu wybuchł tam pożar, budynek szpeci rynek.

Idąc dalej w stronę urzędu miasta, możemy natknąć się na obciachowy skwer wdzięcznie nazywany przez mieszkańców „parkiem jurajskim”, miejsce wiecznych libacji. Dalej możemy też minąć równie obciachowy dworzec PKS, a właściwie słabo oświetlony, pusty plac z małą wiatą, oraz ładną willę, ale w kiczowatych kolorach, z cukierkową wieżą. Humor poprawia jednak wieża ciśnień. Nieużywana przez lata popadała w ruinę, do czasu gdy przejął ją ksiądz Artur Graban i stworzył tam siedzibę stowarzyszenia Lemko Tower. Wnętrze wieży pięknie wyremontowali, działa tam zespół, nadaje radio, są wystawy, jest odjazdowo.

Wszystkich obciachowych i odjazdowych miejsc nie widać z elewatora zbożowego czy komina PGK. Widoki z kamer umieszczonych na tych najwyższych punktach możemy podziwiać jednak na stronie miasta. Są odjazdowe!

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na strzelcekrajenskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto