Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kim był major pilot Władysław Waldemar Narkiewicz? Jego historię poznajemy dzięki rodzinnym skarbom, które przez lata leżały w szufladzie...

Redakcja
Major pilot Władysław Waldemar Narkiewicz (1891-1965)
Major pilot Władysław Waldemar Narkiewicz (1891-1965) Archiwum rodzinne
Kim był major pilot Władysław Waldemar Narkiewicz? Dlaczego NKWD postanowiło go przedwcześnie uśmiercić? Jaki związek z Zieloną Górą ma ta historia? Co mówią unikalne dokumenty, rodzinne skarby, które przez dziesiątki lat leżały w szufladzie komody?

Na stole leży rozpostarty „Wypis z Ksiąg Szlacheckich Gubernii Littewsko-Wileńskiey Wywodu Familii Urodzonych Narkiewiczów. Herbu Wieniawa Roku Tysiąc Osmset Dwunastego Miesiąca Maja Trzeciego Dnia”. Zacny dokument... I bezcenny. Obok paszport wojskowy nr 2673 majora Władysława Waldemara Narkiewicza, który „wyjeżdża do Paryża w sprawie mianowania na dowódcę awiacji Polskiej w Paryżu. Wzywa się wszystkie urzędy krajowe, oraz prosi wszystkie zagraniczne władze wojskowe i cywilne, aby osobie wymienionej nie czyniły przeszkód w przejeździe. (...) Wzrost średni. Oczy niebieskie. Włosy ciemne. Owal twarzy podłużny”. Ze zdjęcia łagodnie spogląda młody, szczupły, przystojny mężczyzna z lekkim wąsikiem, w mundurze z odznaczeniami na piersi - to bohater naszej opowieści.

Tę historię poznajemy, czy może raczej dopiero zaczynamy poznawać, dzięki Hannie Patrycji Narkiewicz z Zielonej Góry, dla której major pilot Władysław Waldemar Narkiewicz był bratem dziadka - Leona, także pilota. Albo inaczej: dziadkiem stryjkiem. 30 września pani Hanna Patrycja przekazała do Archiwum Państwowego w Zielonej Górze unikalne dokumenty związane z życiem zawodowym i prywatnym jednego z twórców polskiego lotnictwa, rodzinne skarby, które przez dziesiątki lat leżały w szufladzie komody.

- Proszę sobie wyobrazić: z 1812 roku pierwszy dokument - potwierdzenie szlachectwa dla rodziny Narkiewicz, z całym wywodem genealogicznym. Plus te dokumenty świadczące o niezłomności, o ofiarności tego oficera, podpisane przez ludzi ze sztabu Józefa Hallera czy Władysława Sikorskiego - emocjonuje się dr Tadeusz Dzwonkowski, dyrektor Archiwum Państwowego w Zielonej Górze. I nie ukrywa: - To są naprawdę, na naszych terenach, w naszych archiwach zachodniej Polski - perełki.

Związał się z grupą generała Sikorskiego

Kim był major pilot Władysław Waldemar Narkiewicz?
- Wiedziałam, że był lotnikiem, że miał duże zasługi. Był sympatycznym człowiekiem, jak to babcia określała: bawidamek. Jego brat, a mój dziadek, Leon też był lotnikiem w stopniu majora, cała rodzina tym żyła, wspominało się. Jak byłam mała, to pamiętam, że przede wszystkim mówiło się o tym, żeby nie pójść w ich ślady i nie latać, bo babcia najbardziej się bała wypadków - opowiada Hanna Patrycja Narkiewicz. I przyznaje: - Ja znam tylko rodzinne ploteczki obyczajowe, a jeśli chodzi o przebieg służby, to teraz się dowiaduję ciekawych rzeczy.

Te ciekawe rzeczy przekazuje nam dr Tadeusz Dzwonkowski.
- Bohater jest przedstawicielem tej części społeczeństwa lubuskiego, która w 40 procentach przybyła ze Wschodu. I to jest przykład dziejów jednego z wujków, dziadków, nierzadko ojców ludzi, którzy tutaj osiedli - podkreśla dyrektor Archiwum Państwowego w Zielonej Górze. I kontynuuje opowieść.

- Major pilot Narkiewicz urodził się w 1891 roku w Wilnie jako syn Aleksandra i Marii. W 1914 został powołany do służby w wojsku carskim jako obywatel Rosji. Rok później ukończył szkołę oficerską lotniczą i zajął się lataniem. Mocno ranny w głowę w 1917 roku został następnie skierowany na urlop i przebywał jakiś czas w Odessie - relacjonuje dr Tadeusz Dzwonkowski. - Związał się z grupą generała Sikorskiego i wspólnie z innymi oficerami tworzył Wojsko Polskie w Rosji, które później przyszło do Polski. Siłą rzeczy, oczywiście, zajmował się lotnictwem, był organizatorem między innymi pierwszych polskich sił lotniczych w Wilnie w 1919 roku. Później został skierowany do armii Józefa Hallera do Paryża, przebywał jakiś czas w Paryżu, przynajmniej od marca do maja 1919 roku.

Zamiłowanie do pracy i znajomość rzeczy

Na stole Archiwum Państwowego w Zielonej Górze leży dokument z września 1919 roku, skierowany do Inspektoratu Wojsk Lotniczych w Warszawie. „Zawiadamiam, iż w myśl rozkazu Dowództwa Armji Generała Hallera od dnia 13 września (...), przy zjednoczeniu z Armją Krajową, Szef Polski Lotnictwa Armji Generała Hallera Major Pilot Narkiewicz oddaje się do dyspozycji Szefostwa Lotnictwa Oddział III b., przy Naczelnym Dowództwie w Warszawie, proponując w myśl rozkazu Generała Hallera od dnia 9/9 b.r. (...) o przeniesienie go do Inspektoratu Wojsk Lotniczych jako fachowca obeznanego dokładnie we wszystkich sprawach Lotnictwa Armji Generała Hallera”.

W krótkim przeciągu czasu zdołał on postawić lotnictwo 3 Armji na dzisiejszym poziomie, dzięki swym wybitnym zdolnościom organizacyjnym, zamiłowaniu do pracy i znajomości rzeczy.

I jeszcze jeden, od samego generała Władysława Sikorskiego, datowany na 23 września 1920 roku. „Major Narkiewicz objął Szefostwo Lotnictwa 3 Armji w chwili, gdy znajdowało się ono w stanie unieruchomienia z powodu zniszczonych eskadr. W krótkim przeciągu czasu zdołał on postawić lotnictwo 3 Armji na dzisiejszym poziomie, dzięki swym wybitnym zdolnościom organizacyjnym, zamiłowaniu do pracy i znajomości rzeczy”.
Doprawdy trudno o rekomendacje lepsze niż te, jakie miał major pilot Władysław Waldemar Narkiewicz.

Działał na froncie litewsko-białoruskim

- Powrócił do Polski, został dowódcą 10. Eskadry Wywiadowczej. Działał w czasie wojny polsko-bolszewickiej na odcinku frontu litewsko-białoruskiego - kontynuuje dr Tadeusz Dzwonkowski.

I kolejne dwa dokumenty z rodzinnych zbiorów przechowywanych w szufladzie komody. Pierwszy z 11 lutego 1922 roku. „Major pilot Narkiewicz Waldemar Władysław z 1-go Pułku Lotniczego, pełniąc na froncie obowiązki wyższych dowódców lotnictwa: Szefa Lotnictwa Fr. Litewsko-Białoruskiego, Szefa Lotnictwa 7-ej Armji, Szefa Lotnictwa 3-ej Armji i Dcy I-ej Grupy Lotniczej, obowiązki swe spełniał zawsze z gorliwem oddaniem się służbie i pełnem poczuciem oficerskiej sumienności. Na każdem z wymienionych stanowisk major Narkiewicz odznaczał się wielkiemi zdolnościami fachowemi, bojowo-organizacyjnemi - dając pełne zadowolenie Dcom Armji i Frontu. Będąc szefem Lotnictwa Fr. Lit.-Biał., major Narkiewicz wspaniale zorganizował z własnej inicjatywy ogromne warsztaty lotnicze w Wilnie, czem oddał wielką usługę rodzimemu lotnictwu” - zaświadczał pułkownik pilot Aleksander Wańkowicz z Ministerstwa Spraw Wojskowych.

A w piśmie z 13 lutego 1922 roku podpułkownik pilot Camillo Perini, dowódca 1. Pułku Lotniczego, meldował: „Major Pilot Narkiewicz Waldemar Władysław jako dowódca Dyonu 1-go Pułku Lotniczego odznaczył się wybitną zdolnością organizacyjną, wielkim zamiłowaniem do pracy i umiejętnym i fachowym kierownictwem tak bardzo skomplikowanej pracy, jaka zachodzi w jego D-twie. Na froncie major Narkiewicz jako D-ca wyższych jednostek lotniczych położył wielkie zasługi bojowo-organizacyjne podczas ofensywy bolszewickiej. Pilny, sumienny, czystego charakteru, odznacza się wysokimi przymiotami towarzyskimi, czem zjednał sobie powszechną sympatję. Mjr. Narkiewicz zajmuje w Pułku etatowe stanowisko podpułkownika i pod każdym względem odpowiada”.

- Z racji tej, że miał duże doświadczenie lotnicze, został... dziś powiedzielibyśmy: szefem wyszkolenia w 1. Pułku Lotniczym w Warszawie, na Mokotowie - dodaje dr Tadeusz Dzwonkowski. - Odszedł w stopniu majora w 1929 roku na emeryturę wojskową. Chyba nawet nie został przeniesiony do rezerwy ze względu na stan swojego zdrowia. Przed wojną jeszcze był ekspertem do spraw katastrof lotniczych. Po wojnie też zajmował się tego typu sprawami.

Majątek Trzebucza koło Węgrowa, 30 hektarów

Wróćmy jednak do roku 1922, kiedy to major pilot Władysław Waldemar Narkiewicz... - Kupił sobie od państwa wówczas, czy jako zasłużony żołnierz weteran i oficer Wojska Polskiego otrzymał do spłaty, majątek Trzebu¬cza koło Węgrowa, 30 hektarów - dopowiada dr Tadeusz Dzwonkowski.

I znów zerkamy na stół w Archiwum Państwowym w Zielonej Górze. „Częściowy wyciąg z planu gruntów rozparcelowanego państwowego majątku Trzebucza w gminie Sinołęka, pow. Węgrowskim, woj. Lubelskim położonego. Pomiaru na gruncie dokonał w r. 1922 i plan niniejszy sporządził według południka magnetycznego w 1923 r. na zasadzie delegacji O.U.Z. w Siedlcach z dn. 3 czerwca 1922 r. pom. miern. Z. Witaszczyk” - kaligrafowane litery robią wrażenie. Poniżej mapa gruntów w skali 1:2500.

Jakim majątkiem zarządzał major pilot Władysław Waldemar Narkiewicz? Z rejestru pomiarowego wynika, że na 30 hektarów składały się: grunty orne (prawie 14 hektarów), łąka (niemal 7), ogrody i zabudowania (7,5), drogi i rowy (1), wody (0,5 hektara). „Wyciąg niniejszy sporządzony prawidłowo i zgodnie z planem oryginalnym i wydany został Narkiewiczowi Waldemarowi” - stwierdzają na koniec inżynierowie Gawarecki i Lemciewicz z Okręgowego Urzędu Ziemskiego w Lublinie.

- W 1965 roku major pilot Narkiewicz zmarł w tej miejscowości pod Węgrowem. Tradycja rodzinna mówi, że przyszedł jakiś wywiad, jacyś ludzie i zabrali wszystkie dokumenty, które miał, a które dotyczyły jakiejś katastrofy zapewne - podejrzewa dr Tadeusz Dzwonkowski. I zaczyna odkrywać kolejne tajemnice.

NKWD zaaresztowało takiego oficera...

- Oczywiście, będziemy dochodzić tej prawdy historycznej na podstawie zachowanych dokumentów - deklaruje dyrektor Archiwum Państwowego w Zielonej Górze. - Tak naprawdę nie wiemy, co się zachowało. Ustaliliśmy tylko tyle, że taka osoba była, że w rocznikach oficerskich występuje. Co ciekawe jest w tej postaci, to to, że Rosjanie - przynajmniej w swoich opracowaniach dotyczących pilotów carskich - piszą, że w 1938 roku NKWD zaaresztowało takiego oficera, który się nazywał Władysław Narkiewicz, urodzony w Wilnie w 1891 roku, syn Aleksandra i Marii - więc to by pasowało, imię, nazwisko się zgadza - i, oczywiście, tego człowieka rozstrzelano.

- Ale to już by się nie zgadzało... - zauważam.

W czasach II Rzeczpospolitej niektórych byłych carskich oficerów porywano, w sposób tajny przewożono przez granicę i tam oskarżano, i najczęściej otrzymywali wówczas karę śmierci.

- To już by się nie zgadzało - powtarza dr Tadeusz Dzwonkowski. - Faktem jest, że niewątpliwie w czasach II Rzeczpospolitej zdarzało się bardzo często, że niektórych byłych carskich oficerów porywano po prostu, zwłaszcza jeżeli mieszkali na wschodzie kraju, w sposób tajny przewożono przez granicę i tam oskarżano, i najczęściej otrzymywali wówczas karę śmierci. Ale te przypadki dotyczyły przede wszystkim różnego rodzaju wywiadu. Zresztą, znając wyobraźnię NKWD, mogli pisać o wszystkim. Może też ktoś się podawał za tego pilota Narkiewicza. Nie wiem, musimy sprawdzić...

- Pochowany jest prawdopodobnie na cmentarzu na Bródnie - dodaje dyrektor Archiwum Państwowego w Zielonej Górze. - Z tego, co sprawdzałem, to w dostępnych mi wykazach na razie go nie ma. Ale wiem, że one są niepełne, więc mam nadzieję, że jeszcze to sprawdzimy.

Podejrzewam, że jeszcze coś znajdę

Przed drem Tadeuszem Dzwonkowskim i Archiwum Państwowym w Zielonej Górze trudna, żmudna, ale też fascynująca praca. Czy uda się odkryć więcej kart historii i bardziej szczegółowo prześledzić koleje losu majora pilota Władysława Waldemara Narkiewicza? Wiele zależy od tego, czy zachowały się jeszcze jakieś dokumenty...

Jedno jest pewne: tej historii, czy raczej jej fragmentów, nie poznalibyśmy, gdyby nie decyzja Hanny Patrycji Narkiewicz, która przekazała rodzinne skarby do Archiwum Państwowego w Zielonej Górze. Zrobiła to po śmierci swojej mamy.

- Już dawno o tym myślałam, ale mama była tak bardzo związana z historią, z przeszłością... Jakoś niezręcznie było mi ją namawiać, żeby to przekazać - przyznaje pani Hanna Patrycja. - Ja trochę inaczej na to patrzę. Miejsce tych dokumentów jest tutaj. Cieszę się, że będą w dobrych rękach. Tyle lat leżały w szufladzie... Teraz historycy wreszcie będą mogli je zobaczyć, przyda się to, mają z tego większy pożytek niż ja. Szczerze powiem, że nie przywiązywałam wielkiej wagi do tych dokumentów. Teraz widzę, że mają jakąś wartość. Podejrzewam, że jeszcze coś znajdę i z panem dyrektorem będziemy drążyć pewnie dalej, bo mamy spisaną historię tylko do 1938 roku, a robi się ciekawie.

Projekt Archiwa Rodzinne Niepodległej

- Pewnie jest wiele takich dokumentów w rękach prywatnych, które - wydaje mi się - nie żyją swoim życiem. Nie mówiąc o tym, że niszczeją, bo nie są przechowywane w warunkach takich, w jakich powinny być. Ale nikt tego nie widzi - stwierdza Hanna Patrycja Narkiewicz.

Tymczasem uruchomiony został projekt Archiwa Rodzinne Niepodległej. W związku z tym archiwa państwowe zachęcają do kontaktu wszystkich, którzy chcieliby się dowiedzieć, jak przechowywać rodzinne archiwalia, co zrobić, kiedy już coś się zniszczy, poznać możliwości zabezpieczania i konserwacji swoich zbiorów w warunkach domowych, nauczyć się ich porządkowania i opisywania...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zielonagora.naszemiasto.pl Nasze Miasto