Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

A Ty, co wiesz o początkach naszego miasta?

Zbigniew Borek
Z pewnością w wieku XIV-XV miastu zaczyna się już powodzić dobrze. Granica z Polską jest tuż, tuż, ale to granica spokojna. W Landsbergu żyje wtedy 1- 2 tys. ludzi, w tym mieszczanie, czyli grupa ludzi, którzy nie podlegają feudalnemu porządkowi. Owszem, muszą płacić podatki i inne należności, ale nikt im nie może niczego kazać, w murach miasta są wolni. Ba!, można powiedzieć, że mają też demokrację - mówi Robert Piotrowski, regionalista z Gorzowa (w tle dawny Landsberg)
Z pewnością w wieku XIV-XV miastu zaczyna się już powodzić dobrze. Granica z Polską jest tuż, tuż, ale to granica spokojna. W Landsbergu żyje wtedy 1- 2 tys. ludzi, w tym mieszczanie, czyli grupa ludzi, którzy nie podlegają feudalnemu porządkowi. Owszem, muszą płacić podatki i inne należności, ale nikt im nie może niczego kazać, w murach miasta są wolni. Ba!, można powiedzieć, że mają też demokrację - mówi Robert Piotrowski, regionalista z Gorzowa (w tle dawny Landsberg) fot. Tomasz Rusek
Na początku Landsberg był specjalną strefą ekonomiczną. Należności, jakie menadżer, którym był rycerz Albert de Luge miał płacić szefowi korporacji, czyli margrabiemu Janowi, były zmniejszone. Nie po to jednak, żeby rycerz urządzał wyprawy na smoki, ale żeby inwestował w miasto - mówi Robert Piotrowski.

Wiem, jak się rodzą ludzie, ale miasta? Ni w ząb! Możesz mi jakoś po ludzku opowiedzieć, jak się urodził Gorzów?
Zacznijmy od tego, że 2 lipca 1257 r. to nie była żadna wyjątkowa data. Ot, zwykły poniedziałek. Dwaj panowie umówili się, że dokonają pewnej ważnej czynności prawnej. Dziś zrobiliby takie spotkanie w ministerstwie albo innej agendzie rządowej i to w obecności notariusza. Wtedy nie było takiej potrzeby, bo margrabia Jan był panem feudalnym i swojemu rycerzowi mógł dać cukierka albo urwać łeb. Tym razem dał mu cukierka, a właściwie zdecydowanie więcej. Rycerz nie był jednak wtedy gościem, który w przerwach między wojnami ratował księżniczki. Owszem, obowiązki wojenne miał, ale w okresie pokoju nawet bardziej liczyły się jego zadania, nazwijmy je tak, administracyjne. Albert de Luge, zwany też Albertem von Luge (czyli pochodzącym z miejscowości Luge) widocznie na tyle się margrabiemu zasłużył, że ten postanowił go wynagrodzić. I dał mu możliwość założenia miasta.

To trochę tak jakby szef korporacji dał dziś swojemu menedżerowi prawo założenia nowej firmy?
Albo pozwolił mu zarządzać nową inwestycją korporacji czy jej spółką - córką.

Ten szef, znaczy Jan, jaki miał w tym interes?
Jan był margrabią Brandenburgii, która istniała raptem od 100 lat. Udało się Janowi powiększyć tę niemiecką krainę o obszar, który nazywamy dziś Ziemią Lubuską czy - historycznie - Nową Marchią. Dokumenty z czasów znacznie wcześniejszych określają jednak ten teren zaodrzańskim, w odróżnieniu od przedodrzańskiego. Można więc powiedzieć, że korporacja margrabiego weszła na nowe rynki, które miały duży potencjał, ale nie były zorganizowane. Musiał więc Jan wybrać ludzi, jak Alberta de Luge, do wdrożenia nowych inwestycji i projektów, które będą stanowić przyczółki władzy margrabiego i przynosić korporacji korzyści.

Chcesz powiedzieć, że to była wcześniej, za przeproszeniem, czarna d…?!
Nie sadzę, ale tak naprawdę to tego nie wiemy. Naukowcy używają sformułowania: surowy korzeń. Na surowym korzeniu można było założyć miasto, wieś czy klasztor, jak sadzimy rośliny na pustej grządce. Owszem, grządka była tu może pusta, ale to wcale nie znaczy, że nic nigdy wcześniej na niej nie rosło i że nie wystawały z niej stare korzonki. Surowy korzeń w sensie administracyjnym oznaczał jednak, że poprzednie prawa są nieważne. Że nie może się zdarzyć sytuacja, w której rycerz z sąsiedniego majątku zabierze na wojnę tych, co łowią ryby na twoim terenie, bo on ma na nich glejt od swojego prapradziadka. Mogło więc przed Landsbergiem stać tu 10 chałup, żyć 50 rybaków i 20 rzemieślników, ale zasada surowego korzenia oznaczała, że oni muszą się stąd wynieść. Albert de Luge na nowo zdecyduje, czy ich chałupy zostaną na swoim miejscu, a oni będą mogli wrócić.

A ci rybacy i rzemieślnicy to byli Polacy?... Słowianie, znaczy się?
Tego też dokładnie nie wiemy. To był teren między Pomorzem, Śląskiem i Wielkopolską. Nie sposób odpowiedzieć, kto który skrawek terytorium zajmował, czy ktoś komuś nie zaorał ziemi na trzy palce, a potem ten drugi w odwecie nie spalił temu pierwszemu obejścia. Leżący w dolinie pobliski Santok był przecież grodem Polaków, dokładniej Polan, ale wzgórza wokół niego to już by teren Pomorzan. Wiadomo, że Strzelce, a najpewniej także Kostrzyn powstały w miejscach, gdzie były osady. O Gorzowie tego nie wiemy, bo archeologicznie jeszcze go tak dobrze nie przeryto. Przy okazji trwających teraz remontów drogowych w centrum co rusz archeolodzy znajdują kości, przedmioty, drewniane konstrukcje. Może dzięki temu dowiemy się o początkach naszego miasta znacznie więcej. W przypadku urodzin Landsberga kluczowe było jednak lokowanie na prawie niemieckim. Surowy korzeń oznaczał, że de Luge nie musiał się oglądać na niczyje wcześniejsze prawa.

Jakim cudem?! I nikt się nie burzył?!

Lokowanie na prawie niemieckim było jak uniwersalne oprogramowanie, które można było wgrać w każdym miejscu, dodać lokalne aplikacje i hulało aż miło

Landsberg był pierwszym miastem na wschód od Odry, które powstało w ten sposób, ale pomysł był już sprawdzony. To wcale nie znaczy, że wymyślili to Niemcy, ale na pewno oni dopracowali. Współczesnym językiem można powiedzieć, że de Luge jako menadżer dostał know how (z angielskiego: wiem, jak - red.). Ściągnął zapewne ludzi, którzy już takie wzorce wdrażali, personel wojskowo - administracyjny, żeby razem z nim w imieniu szefa korporacji projekt Landsberg powołać do życia i rozwinąć.

Miał na to zadanie wyznaczony czas?
Można powiedzieć, że na początku Landsberg był specjalną strefą ekonomiczną. Należności, jakie de Luge miał płacić margrabiemu Janowi, były w tym czasie zmniejszone. Nie po to jednak, żeby rycerz urządzał turnieje i wyprawy na smoki, ale żeby inwestował w miasto. Musiał zbudować mury obronne, kościół, studnię i całą infrastrukturę, żeby Landsberg stawał się atrakcyjny. Żeby przyciągał mieszkańców, którzy potem zapłacą podatki i wystawią na wezwanie margrabiego własne wojsko albo z miejskiej kasy opłacą najemników.

Jak szybko tego dokonał?
Jak szybko fizycznie tu przybył, ilu ludzi miał do dyspozycji, jakie były początki, tego nie wiemy. Można przypuszczać, że de Luge wykorzystał też miejscowych, bo przecież i jego personel, i osadnicy musieli coś jeść, a człowiek stąd chętnie im to sprzedał. Bariera językowa nie stanowi w takich sytuacjach żadnej przeszkody. Widzieliśmy to w czasach nam współczesnych, w latach 90., gdy na bazarze w Słubicach handlowcy też nie znali języka klientów, a biznes się kręcił.

Kiedy tu faktycznie było już coś, co można nazwać funkcjonującym miastem?
Myślę, że ten projekt rozkręcił się na przełomie XIII i XIV wieku. W jednym dokumencie mówi się o proboszczu w Landsbergu, a więc należy przypuszczać, że miał tu już kościół, bo nie byłby proboszczem w szczerym polu. W 1321 r. są już wzmiankowane mury miejskie, ale skoro się o nich pisze, to znaczy, że zaczęto je budować wcześniej. Wiadomo na pewno, że Landsberg mógł rozwijać się szybko, oczywiście z ówczesnej perspektywy, bo lokowanie na prawie niemieckim dawało stabilizację. Także dlatego, że leżał na skrzyżowaniu ważnych szlaków komunikacyjnych. Jeszcze w latach 90. widzieliśmy je w Gorzowie na własne oczy, gdy kawalkady tirów pod katedrą jechały z północy na południe, ze wschodu na zachód.

A dobrobyt? Kiedy on tu zawitał?
Z pewnością w wieku XIV-XV miastu zaczyna się już powodzić dobrze. Granica z Polską jest tuż, tuż, ale to granica spokojna. W Landsbergu żyje wtedy 1- 2 tys. ludzi, w tym mieszczanie, czyli grupa ludzi, którzy nie podlegają feudalnemu porządkowi. Owszem, muszą płacić podatki i inne należności, ale nikt im nie może niczego kazać, w murach miasta są wolni. Ba!, można powiedzieć, że mają też demokrację - sami wybierają radę miejską, a jak trzeba, to mogą przepędzić proboszcza, choć nic takiego się tu chyba nie wydarzyło. O średniowieczu generalnie myślimy i mówimy źle, ale powstające wtedy miasta były enklawami względnego dobrobytu i swobód.

De Luge wyszedł na tym wszystkim do przodu?
Na pewno. Pobierał opłaty z handlu, produkcji, nieruchomości, praktycznie od wszystkich czynności zarobkowych, jakie miały miejsce w mieście. Część odprowadzał szefowi korporacji, margrabiemu Janowi. Stał się pierwszym burmistrzem, a dokładniej sołtysem Landsberga, bo nazwa „burmistrz” pojawiła się znacznie później. Przede wszystkim był menadżerem, bo miasto musiało się rozwijać i zapewniać dogodne warunki mieszkańcom. Bez tego biznes by się nie kręcił. Najpewniej to samo robili jego synowie, bo w umowie z Janem de Luge zapewnił swojej rodzinie prawo dziedziczenia.

Rozmawiał: Zbigniew Borek

762. urodziny Gorzowa: Zabrzmi dzwon pokoju, będzie też sesja rady
W trakcie obchodów 762. urodzin miasta nie zabraknie tradycyjnych punktów tych dorocznych uroczystości. Rozpoczną się one o 12.00 na placu Grunwaldzkim. Z kolei o 13.00 w sali sesyjnej urzędu miasta przy ul. Sikorskiego 3-4 odbędzie się urodzinowa sesja rady miasta. W jej trakcie zostaną nadane honorowe obywatelstwa, odznak honorowych i medali za długoletnią służbę.
historia miasta trafiła na plakaty i bilbordy

Z okazji 762. urodzin miasta gorzowscy urzędnicy przygotowali kampanię „Co wiesz o swoim mieście?”
Na plakatach, bilbordach czy poprzez tzw. posty internetowe przedstawiane są ciekawostki dotyczące miasta. Można się z nich dowiedzieć, że 1 stycznia 1946 r. w Gorzowie było 19 693 mieszkańców, a 100-tysięczna gorzowianka urodziła się w 1979 r. Z kolei w czerwcu 1958 r. otwarto trzeci w województwie - po Żaganiu i Zielonej Górze - sklep samoobsługowy. Z kolei w kolejnych latach co czwarta musztarda w Polsce pochodziła z Gorzowa.

Dokument opisujący założenie Gorzowa
Najstarszy znany pergaminowy dokument opisujący założenie miasta Gorzowa Wielkopolskiego, wystawiony przez Jan I - margrabia brandenburski z dynastii askańskiej - w dniu 2 lipca 1257 roku i upoważniający rycerza Alberta de Luge do założenia miasta nad rzeką i nadania mu nazwy Landisberch Novam.

Przechowywany był w Archiwum Miejskim Landsbergu (sygnatura: EI nr 1). Zagubiony około 1945 roku. Obecnie znane są jego faksymile (na zdjęciu) i XIX-wieczny odpis.

Treść Aktu: W imię Świętej i Jedynej Trójcy. Jan z bożej łaski margrabia Brandenburgii. Wszystkim po wieczne czasy. Ludzkie czyny łatwo ulatują z pamięci, jeśli nie są zawarte w świadectwie pism, albowiem pismo jest wiernym świadectwem, które także po śmierci człowieka nie zostanie zapomniane. Chcemy więc, ażeby wszyscy obecni i przyszli wierzący w Chrystusa wiedzieli, że my naszemu wiernemu Albertowi zwanemu z Luge daliśmy pełnomocnictwo, aby nasze miasto Landisberch Nowy urządzić w następujący sposób. Każda trzecia część czynszu z parceli i włók do niego będzie należała i także każdy trzeci denar z dochodów z sądownictwa. Przydzielamy naszemu miastu 104 włóki jako rolę i 50 włók jako pastwiska, także od każdej włóki roli pół ćwierci monety brandenburskiej nam jako roczny czynsz będzie płacony, po upływie całkowitego zwolnienia od podatku, które trwać będzie od następnego święta Marcina przez dziesięć lat. Po upływie dziesięciu lat, mają mieszkańcy miasta posiadać prawo Brandenburga i jak długo jego wolny od podatku czas trwać będzie nie będą musieli płacić żadnego dodatkowego cła, potem jednak będą musieli się zadowolić cłami i podatkami takimi jak obowiązują mieszkańców Brandenburga. Także rybołówstwo ma być na Noteci pół mili w górę i jedną całą w dół wspólne dla wszystkich, którzy mają na to ochotę. Wszystkie dochody od budynków na rynku w czasie wolnym od podatków mają służyć miastu, po tym jednak należy nam płacić dwa denary od każdego straganu, a sołtysowi jeden. Z reszty ma korzystać miasto. Tak samo ma sołtys otrzymywać trzecią część od wszystkich młynów na Kłodawie w obrębie miasta i ich pól. Wreszcie chcemy umocnić miasto do świętego Marcina płotami i rowami, a później solidniejszą palisadą i fosą. Oprócz tego nadajemy na prawie lennym wcześniej wymienionemu sołtysowi 64 włóki poza wymienionym obszarem miejskim i uprawniamy go budować tam młyny i czerpać korzyści nie płacąc nam za to niczego. Ażeby wszystko powyżej napisane przez nas i naszych dziedziców było w przyszłości przestrzegane, rozkazaliśmy to pismo sporządzić i potwierdzić naszą pieczęcią w obecności świadków, którymi są Henryk cześnik ze Spandau, Henryk z Snetlingen, Henryk z Werben, Henryk z Thenis, rycerze i jeszcze więcej innych ludzi. Spisane przez Heidenreicha, kapelana, w roku pańskim 1257 w dniu świętych Procesjusza i Martyniana.

Sporządzony w języku łacińskim Akt Lokacyjny pokazany był wraz z innymi starymi pergaminami na wystawie w miejskim Heimatmuseum w 1931 roku. Nie było go - podobnie jak kilku innych XIII-wiecznych pergaminów - wśród archiwalnych dokumentów Landsbergu, przejętych przez polską administrację w 1945 roku.

Autor: Kazimierz Ligocki / Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna w Gorzowie

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: A Ty, co wiesz o początkach naszego miasta? - Plus Gazeta Lubuska

Wróć na gorzowwielkopolski.naszemiasto.pl Nasze Miasto