- W mieście kojarzony jesteś raczej jako tancerz i prowadzący zajęcia w Parkieciarni. A tu nagle okazuje się, że wyjeżdżasz na największy polski festiwal muzyczny w Alpach i nie będziesz tam tańczył...
- No nie (śmiech). Na Music Fest jadę jako DJ.
- Jak zaczęła się twoja przygoda z konsoletą?
- Muzyką zajmuję się od 2010 r. Wtedy to z Bartkiem Kobeszko (założycielem Parkieciarni, a prywatnie przyjacielem - red.) zakupiliśmy amatorski kontroler, który zaszczepił w nas muzyczyną zajawkę. Stwierdziliśmy, że trzeba nabyć coś bardziej profesjonalnego i wszystko zaczęło się rozkręcać. Jak już wspomniałem od czterech lat z Bartkiem prowadzimy studio tańca. Od kilkunastu tańczymy hip hop i break dance. To stało się naszym życiem dawno temu, więc w pakiecie ze stylem życia była i muzyka.
- Na Music Fest przyjeżdża ok. 2 tys. osób z samej Polski. W tegorocznej edycji na scenie pojawią się m.in. Dawid Podsiadło, Gru-bson, Łąki Łan i Rasmentalizm. To chyba spore wyróżnienie wystąpić u boku takich gwiazd? Jak to się stało, że tam trafiłeś?
- Oczywiście, wyróżnienie jest duże. Ale występ na festiwalu nie był moim pomysłem. Komuś spodobała się moja robota i zostałem na niego zaproszony. Zaczynałem od obstawiania turniejów tańca, a później posypały się kolejne propozycje. Rok temu po raz pierwszy zagrałem w Alpach. Ale to był występ na mniejszą skalę. Teraz jadę na naprawdę dużą imprezę muzyczną.
- Przygotowywałeś się specjalnie do tego występu? Masz już ułożony repertuar?
- Tak naprawdę do grania przygotowuję się cały czas. Nawet jak nie ma zleceń to szperam, przesłuchuję i „kopię” w muzyce po to, żeby mieć jak najwięcej dobrych nagrań. W zależności od odbiorców lekko modyfikuję playlisty, ale elastyczność w graniu to podstawa. Nie układamy sobie list od A do Z.
- Zaskoczysz czymś słuchaczy?
- Czy zaskoczę...? Myślę, że styczność ze światem hip hopu i tańca sprawia, że całkiem inaczej szukam muzyki, więc moje zasoby muzyczne mogą zaskakiwać - a jak będzie, to się okaże. Rok temu, może nie zaskoczyłem samym utworem, ale na jednej z imprez na stoku puściłem jako „żart” poloneza. Nigdy nie widziałem jeszcze tylu narciarzy i snowboardzistów w pełnym rynsztunku, na wysokości 2 tys. m tańczących Poloneza (śmiech). Polecam!
- A w gronie występujących muzyków znajduje się może twój idol?
- Nie, ale jest mnóstwo innych wspaniałych ludzi. Rok temu wsiadłem do autokaru sam. Nikogo nie znałem. Po 20 godzinach jazdy wysiadałem z zaproszeniami na wesela i chrzciny, więc warto brać udział w takich akcjach chociażby po to, żeby poznawać nowe osoby.
... i poznać też kogoś z branży.
- Oczywiście. Jadę odsapnąć od obowiązków, ale i spróbować pokazać się komuś, kto zadzwoni do mnie w przyszłości. Po ubiegłorocznym występie wpadła mi taka propozycja.
- A kiedy usłyszymy o tobie więcej w naszym mieście?
- Kto wie, co przyniesie przyszłość... Ale nie planuję wielkiej kariery muzycznej. Uczenie dzieci tańca, zarażanie ich pasją i energią to coś wspaniałego. Jeśli można tym zarabiać na życie, to nie chcę tego zmieniać. Ale mam nadzieję, że pojawią się okazje do tego, by grać w Gorzowie.
Instahistorie z VIKI GABOR
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?